Kolczyki - ametyst, labradoryt, lolit, srebro pr. 999 i 925. Chyba przekombinowałam i w rezultacie pełno w nich rozwiązań "ratunkowych" :] Miały być na candy, ale czy ja kiedykolwiek zrobię coś na 100 % satysfakcji? Zastanowię się jeszcze. Niedługo rocznica bloga, wypadałoby to jakoś uczcić godnie. Niniejszym przyznaję sobie tytuł największej marudy blogspotowej :D
Aaaach! Oooooch! Ech! - jedynie tyle mogę powiedzieć - bo mowę mi odebrało z wrażenia.
OdpowiedzUsuńPonieważ jednak w rzeczywistości piszę, więc napiszę tak po prostu: piękne!
Marzenko, kolczyki są naprawdę fajne! Jesteś dla siebie za surowa! Często wychodzi nie tak jak sobie to planowałyśmy, a wprowadzone zmiany (czy rozwiązania ratunkowe) dają naprawę dobre efekty :-) Tak więc ... Marudo, uszy do góry i dalej walcz z palnikiem i drutami ... zwłaszcza, że efekty końcowe są naprawdę dobre!!! A trening czyni mistrza :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, Wasze komentarze są dla mnie na prawdę ważne :)I tak dla ścisłości,żeby nie było ;) - nie marudzę po to aby mnie ktoś pocieszał, czy pisał że to nie prawda. Po prostu myślę że tak jest uczciwie. Kiedyś w końcu zrobię coś "doskonałego" i wtedy nie napiszę nic...:D :) Tylko kiedy...;)
OdpowiedzUsuńpiękne! nie wiem jak innym, ale mi podobają się strasznie :)
OdpowiedzUsuńcuda- jak na jedne z pierwszych prac to cuda tworzysz. dziekuje za odwiedzinki. ja juz Cie obserwuje i czekam na wiecej pieknosci :)moze poducze sie od Ciebie lutowania :)
OdpowiedzUsuńwonderful wire work. Love your blog .Thank you for sharing your beautiful work ..hugs
OdpowiedzUsuń